O Ojcu Mirosławie Paciuszkiewiczu myślę dzisiaj jako o Świętym Człowieku, moim dobrodzieju, duchowym sponsorze, który siedemnaście lat temu całkowicie odmienił moje życie.
Od pierwszego spotkania oczarowała i zafascynowała mnie osobowość tego człowieka pełnego miłości, ciepła, życzliwości, umiejącego wczuć się w problemy i rozterki duchowe bliźniego.
Nasz wzajemny kontakt od początku ułatwiał fakt urodzenia się w tym samym roku, pochodzenia z mazowieckiej wsi (dużo rozmawialiśmy o życiu w tym środowisku w czasach naszego dzieciństwa). Obydwaj interesowaliśmy się sportem, wędrówkami turystycznymi, czyli kontaktami z młodymi ludźmi i z przyrodą.
Ojciec Mirosław znał doskonale moje osiągnięcia sportowe, był nawet na zawodach, w których brałem udział, a sam, głównie w czasach studiów, z powodzeniem uprawiał siatkówkę.
Dzięki Niemu Sanktuarium Św. Andrzeja Boboli przy ulicy Rakowieckiej urosło do rangi miejsca będącego synonimem mojego odrodzenia duchowego.
Przystąpienie po wielu latach do Sakramentu Eucharystii stało się najszczęśliwszym dniem w moim życiu. Moje wizyty w Sanktuarium, spotkania z Ojcem Mirosławem, a także wspólne wyjazdy na dni skupienia połączone były z przystąpieniem do Sakramentu Pokuty.
Jestem dumny z tego, że Ojciec Mirosław, choć niewiele, ale starszy ode mnie, zaproponował mi przejście na “TY”.
Teraz w chwilach duchowej potrzeby wracam do tamtych czasów, a bywając w Sanktuarium Św. Andrzeja Boboli przy ulicy Rakowieckiej wierzę, że dobry Pan Bóg patrzy na mnie łaskawiej za wstawiennictwem mojego Przyjaciela.
Warszawa, czerwiec 2015