Spotkałam niezwykłego Kapłana – Danuta Cisek

Wrzesień 2008 rok. Wróciłam z Pielgrzymki do Ziemi Świętej. Za mną ogrom przeżyć. Niestety, pozytywnych i negatywnych. Od wielu, wielu lat marzyłam o wyjeździe do Ziemi Świętej. Tym razem udało się. I to z ks. prof. Waldemarem Chrostowskim.

Była to niewątpliwie podróż życia. Ks. Profesor potrafi sprawić, że wszystko przeżywa się głębiej i z większym zaangażowaniem. Byłam cały czas jak w jakimś innym świecie, nie mogłam uwierzyć, że naprawdę klęczę w grobie Jezusa, że siedzę na schodku, na którym mogła stanąć Jego noga, że zanurzam stopy w rzece Jordan, i tak …  przez czternaście dni.

W pielgrzymce uczestniczyłam razem z moim mężem i, niestety, odczuwaliśmy te same sprawy zupełnie inaczej. Przeżycia związane z odwiedzaniem tych świętych miejsc i zdenerwowanie trudnymi kontaktami z mężem sprawiły, że wróciłam do domu w bardzo złym stanie psychicznym i fizycznym. Wiedziałam już, że na psychologów i psychiatrów nie mam co liczyć. Zwróciłam się więc do ks. Profesora, aby polecił mi księdza, który mógłby mi pomóc.

Ks. prof. Chrostowski polecił ks. dr Mirosława Paciuszkiewicza, który zajmuje się ludźmi przeżywającymi kryzys w małżeństwie.

Umówiłam się na rozmowę. Byłam bardzo zdenerwowana, właściwie nie wiedziałam jak Ksiądz ustosunkuje się do tego, że żyjemy w separacji.

Rozmowa trwała prawie trzy godziny. Nigdy żaden psycholog mnie tak nie potraktował. Zwykle miałam przyznane mi w planie 50 minut i już w czasie ostatnich piętnastu minut psycholog spoglądał na zegarek i dokładnie o wyznaczonej porze, niezależnie od tego w jakim byłam stanie, mówił mi „do zobaczenia na następnej sesji”.

Ks. Paciuszkiewicz, siedemdziesięcioośmioletni kapłan, cały czas był skupiony na tym co mówię. Słuchał i razem ze mną przeżywał moje zmartwienia, niepewności, zagubienie. Czułam, że rozmawiam z osobą, dla której moje przeżycia są tak samo ważne jak dla mnie, że jestem rozumiana, że ten człowiek wie, co mnie boli i co jest dla mnie najważniejsze.

Przecież kochałam męża, ale nie umieliśmy się porozumieć i czułam się bardzo winna. Zdawałam sobie sprawę ze swoich błędów popełnionych w małżeństwie, ale nie umiałam się zmusić i zmienić swego stosunku do męża. Wydawało się, że jeśli tego nie zrobię, nie mogę przystępować do Komunii Świętej, która była dla mnie bardzo ważna.

Na zakończenie rozmowy otrzymałam rozgrzeszenie i radę, abym spotkała się z panią M., jego byłą parafianką, bo sądził, że ona mi pomoże. To było niesamowite! Pani M. już od roku była moją przyjaciółką, razem założyłyśmy klub „Elita” na Uniwersytecie Trzeciego Wieku i razem wydawałyśmy Biuletyn Uniwersytetu. Była mi bliską osobą, ale wtedy jeszcze nie na tyle, aby rozmawiać z nią tak szczerze.

Wychodziłam uspokojona i przekonana, że nastąpi zmiana w moim życiu. Rozmowa z ks. Mirosławem zmieniła wiele w moim podejściu do naszego małżeństwa. Niestety, wtedy byłam w bardzo ciężkim stanie, cały czas miałam silne bóle kręgosłupa, przeszłam dwie grypy, zapalenie oskrzeli, nie wychodziłam na zewnątrz i pogłębiałam się w rozpaczy i depresji. Nie chciałam żyć. Wreszcie wylądowałam w szpitalu psychiatrycznym.

Podczas mojego pobytu w szpitalu, pani M. skontaktowała się z ks. Mirosławem i razem zorganizowali mi zajęcie: wpisywanie do komputera i przygotowanie do druku tekstów Księdza, które miały złożyć się na książeczkę pod tytułem Gawędnik z odrobiną humoru. To był wspaniały i uzdrawiający pomysł!

Natychmiast kupiłam laptopa i zaczęłam spisywać te ciekawe i pogodne wspomnienia. Byłam szczęśliwa. Zaczęłam patrzeć jaśniej na świat. Co za urocze teksty. Ileż tam było radości z życia, uśmiechu, miłości bliźniego, szczęścia z pomocy innym. Pisząc patrzyłam na świat oczami radosnego człowieka, człowieka, dla którego najważniejsze jest szczęście innych i pomoc potrzebującym.

Szybko wyszłam ze szpitala, ale to nie lekarstwa mi pomogły, lecz ks. Mirosław i pani M. Każde spotkanie z Księdzem było bodźcem do działania. Nawet przez chwilę nie pomyślałam, że nie chcę żyć. Rok 2009 był dobrym rokiem. Wyjechaliśmy znów z mężem na pielgrzymkę po dawnych Kresach Wschodnich z ks. prof. Chrostowskim. Może nie było dobrze, ale na pewno o wiele lepiej niż w Ziemi Świętej. Chociaż w okresie Świąt Bożego Narodzenia, jak co roku tęsknota za dziećmi i wnukami mieszkającymi za Oceanem doprowadziła do przejściowego kryzysu, ale myślę, że modlitwa ks. Mirosława i moja sprawiły, że jesteśmy znów z mężem małżeństwem, które siebie wspiera w potrzebie, umie być ze sobą razem i cieszyć się z tego. Odczuwam dużą serdeczność ze strony męża i czuję to samo myśląc o nim i przebywając w jego obecności.

Mój mąż poznał ks. Mirosława i po pięćdziesięciu latach odejścia od Kościoła zamierza umówić się z nim na rozmowę-spowiedź do Księdza Paciuszkiewicza. Planujemy też odnowienie ślubów małżeńskich. Jestem głęboko przekonana, że właśnie temu niezwykłemu Kapłanowi zawdzięczamy tę wielką łaskę.

Biuletyn Sanktuarium I-II/2011