Homilia O. Krzysztofa Ołdakowskiego SJ – rektora Kolegium Księży Jezuitów z okazji 50-lecia kapłaństwa O.Mirosława Paciuszkiewicza SJ

Liturgia przedstawia nam dzisiaj ludzi poszukujących uzdrowienia i ocalenia. Zwierzchnik wojsk  państwa syryjskiego, Naaman pielgrzymuje, w poszukiwaniu ratunku od choroby, nad Jordan. Aby zanurzyć się w rzece musi się jednak  pochylić, lub mówiąc inaczej, rozbroić się ze swojej dumy i poczucia siły. Na tej drodze pokornego uniżenia siebie w obliczu tajemnicy Boga znajduje zdrowie, ale także zbawienie. Szczytem tego opowiadania jest wyznanie wiary: „Oto przekonałem się, że na całej ziemi nie ma Boga poza Izraelem”. Bardzo wiele znaczy tutaj symboliczny znak wora „świętej” ziemi. Choć Naaman będzie mieszkał w dalekim kraju, to będzie już obywatelem Ludu Bożego, a jego nogi w czasie modlitwy będą stać na ziemi, na której objawił się prawdziwy Bóg.

Ojciec Mirosław wielu sprowadza nad Jordan Kościoła, do źródła chrzcielnego, aby z obcych uczynić domowników Boga. Od wielu lat doprowadza do sakramentów wtajemniczenia chrześcijańskiego dorosłych. Owocem tej jego drogi jest wydana kilka miesięcy temu książka „Katechumenat wczoraj i dziś”, ukazująca naglącą potrzebę powołania do życia instytucji na wzór starożytnego katechumenatu, który pomagałby dochodzić ludziom do dojrzałej wiary. Nasz jubilat często stawia sobie pytanie: czego Kościół potrzebuje ode mnie? Jak mogę być mu bardziej pomocny poprzez swoją posługę? To wielka oznaka jego wrażliwości i przenikliwości duszpasterskiej.

Naaman pragnie odwdzięczyć się Elizeuszowi za uleczenie z trądu. Prorok wie, że to nie jego działanie było przyczyną cudownej przemiany, jaka dokonała się w życiu syryjskiego dowódcy. To nie jego mocą został wyzwolony z choroby. Jakby echem powracają do mnie słowa, które często słyszałem w ustach  Ojca Mirosława, kiedy sam przygotowywałem się do przyjęcia święceń. Powtarzał często słowa psalmu: „Nie nam, lecz Twemu imieniu niech będzie chwała i uwielbienie”. To odkrywa przed nami tajemnicę jego życia, która zawiera się w uwielbieniu Boga, który pierwszy czyni wielkie rzeczy dla nas.

Wielu ludzi podążających drogami współczesnego świata głośno woła o miłosierdzie. Ten krzyk jest jakby echem słów, które kierują do Jezusa trędowaci: „Mistrzu ulituj się nad nami!” Możemy śmiało powiedzieć, że Ojciec Mirosław jako jeden z pierwszych ludzi w polskim Kościele usłyszał krzyk ludzi cierpiących z powodu rozbitych związków małżeńskich, tych rozwiedzionych, czy żyjących w separacji, którzy świadomi swoich zaniedbań i win czuli się często napiętnowani, obcy, „jakby trędowaci”. To właśnie z ust naszego jubilata usłyszeli oni po raz pierwszy słowa: jesteście w Kościele, możecie rozwijać swoją relację z Bogiem. Nigdy nie szczędziłeś czasu,  aby pochylić się nad konkretnym problemem ludzi, cierpiących z powodu niemożności pełnego uczestnictwa w sakramentalnym życiu Kościoła. Pomimo życiowego pogmatwania zawsze szuka tego, co się da zrobić w konkretnej sytuacji, jak rozjaśnić mrok w sercu człowieka.

Sakrament pojednania jest rodzajem duchowej dializy oczyszczającej nasz organizm i odtruwającej  nasze wnętrze. Tutaj nie tylko doświadczamy przebaczenia win, ale również uzdrowienia ran, zarówno tych spowodowanych naszymi grzechami, jak również, tych, które inni popełnili wobec nas. Sakrament pojednania jest ukazywaniem miłosiernego oblicza Ojca Niebieskiego, który pragnie nam przekazać przez Jezusa orędzie, że Jego dom jest zawsze otwarty, nie ma takiego „trądu”, z którego Bóg nie mógłby uzdrowić człowieka. Potrzebujemy w naszym życiu takich kapłanów, szafarzy tego sakramentu, którzy będą w czytelny sposób pośredniczyć w takim właśnie doświadczeniu Boga.  Bardzo wielu ludzi doznaje tego przez Twoją cierpliwą i wytrwałą posługę.

Dziesięciu trędowatych zostaje odesłanych do kapłanów i dopiero w drodze dostępują oni uzdrowienia. To jest dla nich rodzajem próby, ponieważ cud nie dokonuje się od razu; muszą oni wykazać się posłuszeństwem, okazując wiarę w słowo Pana Jezusa. Dopiero wtedy staje się ono przyczyną uzdrowienia. Pokazanie się kapłanom przywraca tych ludzi do życia społecznego.

Jednak  tylko jeden spośród ludzi wyleczonych w drodze wraca do Chrystusa. Nie wystarczy zatrzymać się tutaj nad kwestią wdzięczności, ani też nad kwestią uniwersalizmu, ogarniającego wszystkich ludzi. Akcent pada tutaj na inną okoliczność. Ten trędowaty, który jest Samarytaninem, a więc obcym i wrogiem, staje się człowiekiem wierzącym w pełni. Nie tylko słucha Jezusa, ale też wraca i „chwali Boga doniosłym głosem”, czyli uroczyście wyznaje swoją wiarę w Chrystusa Zbawiciela. Tym, co najważniejsze w posłudze kapłana to wiara w żywą obecność Boga. Bez tej wiary byłby on jakimś propagandystą pięknej ideologii, albo zręcznym mówcą. Wiara nie jest czymś formowanym raz na zawsze w gotowej formie; jest ona dynamiczną rzeczywistością. Wiara to oddanie steru swojego życia w ręce Boga, to powierzenie Mu siebie bez reszty.

Ojciec Mirosław jest wielkim przyjacielem Świętego Andrzeja Boboli, patrona naszej parafii. Tak pisał kiedyś w swojej książce poświęconej patronowi Polski: „Ojcze Andrzeju, do Ciebie modlę się niemal codziennie, przynajmniej od wstąpienia do Towarzystwa Jezusowego, wspólnego nam „środowiska Bożego”, jakby powiedział nasz współbrat zakonny, Teilhard de Chardin. Szczególny kształt przybrało nabożeństwo do Ciebie, gdy od Ojca prowincjała otrzymałem nominację na promotora Twojego kultu.

Od razu zacząłem czytać książki i artykuły o Tobie, o przedziwnych interwencjach w Twoje pośmiertne dzieje. Razem z Tadeuszem Żychiewiczem i wieloma innymi ludźmi pytam, dlaczego Bóg Ciebie  tak upodobał sobie, dlaczego Ciebie wybrał spośród tysięcy, którzy żyli tak i ginęli na naszych Kresach Wschodnich w XVII wieku? W miarę jak rośnie podziw dla Bożego  wyboru, zacieśnia się więź z Tobą. Dziś jesteś pierwszy po Jezusie Chrystusie i Jego Matce, a tuż za Tobą, przy Tobie, jest św. Jan Vianney, patron proboszczów”.

Na pewno wielką radością dla kapłana jest możliwość doświadczania Boga w życiu innych ludzi. Takie otarcie się o Jego działanie w sercu człowieka. To wielka łaska i przywilej, który czyni życie kapłana szczególnie fascynującym.

Dziękujemy Ci Ojcze za Twoje świadectwo wiary, za Twój wielki zapał apostolski i odwagę w wytyczaniu nowych dróg duszpasterstwa, szczególnie na tzw. obrzeżach Kościoła.

Dziękujemy Ci za przykład wielkiego oddania Bogu i serca dla wszystkich ludzi.

Warszawa, 10.10.2004